Uwaga! Najpierw puść sobie muzyczkę, a potem przeczytaj. Klik.
Jesteśmy w dobie internetu, smartfonów i wszystkiego na już, na teraz, zaraz i najlepiej na wynos. W dobie pośpiechu i wyścigu z codziennością. W dobie stresu i obowiązków.
Każdy z nas w tych czasach potrzebuje odrobinę resetu i odpoczynku od tego co musi, a nie tego co potrzebuje. Podobna sytuacja spotkała i mnie. Okazało się, iż w momencie totalnego przemęczenia materiału otrzymałam niesamowity dar od losu (a w zasadzie od szefa ;) - tydzień wolnego.
Nie wahałam się zbyt długo. Postanowiłam zrzucić z siebie koc codzienności, spakować walizkę i odwiedzić nadmorską miejscowość nie tak bardzo oddaloną kilometrami od mojego miejsca zamieszkania, jednak na tyle odległą, by nie pakować do bagażu: zmartwień, stresów i wszystkich moich masek codzienności. Można powiedzieć, że pojechałam bez niczego (no nie licząc tych 5 stylizacji w walizce ;).
Dlaczego lubię podróżować?
Każda przebywana podróż jest dla mnie wyzwaniem. Niekoniecznie wynika to z tego, że w 99 na 100 przypadkach jestem spóźniona! :) W żadnym wypadku. Nie wiem jak dla Was, ale dla mnie każdy wyjazd, to przekraczanie własnej strefy komfortu. To przetestowanie nas samych, jak poradzimy sobie w nowej, niewygodnej dla nas sytuacji.
Wychodzę z założenia, że nie rozwijając się, zarówno na płaszczyźnie fizycznej, ale co najważniejsze, mentalnej, pozostaniemy szarą masą. A ja dążę do tego by być zamaszyście nietuzinkowa.
Radzę Wam to samo.
Radzę Wam to samo.
Zorganizujcie kilka dni wolnego, spakujcie manatki i wyruszcie w nieznane. Nawet podróż z pozoru przewidywalna może odkryć przed Wami swoje nieznane karty. Loteria.
A w tej loterii, albo ustrzelicie pokera, albo pozostaniecie z niczym. Albo będzie Wam cholernie niewygodnie, albo przykryci pierzyną codzienności pozostaniecie w bezruchu.
Ja z mojej podróży wracam na tarczy. Bogata w łupy, jakimi są wspomnienia, fajne spostrzeżenia i piękne widoki.
Czego chcieć więcej?
Pozdrawiam z pociągu,
Ja.


Brak komentarzy:
Publikowanie komentarza