Przez kilka lat pracy w handlu, w dość wymagającej branży jaką jest odzieżówka, zdążyłam już milion razy zadać sobie istotne pytanie: Ile kosztuje uśmiech? I czy aby na pewno jestem w stanie zaproponować go w odpowiedniej dla każdego rozmiarówce?
Dzisiaj postanowiłam rozprawić się nad inwestycją w siebie pod innym kątem. Ile jesteśmy w stanie dać drugiemu człowiekowi nie mając nic? Ile jesteśmy w stanie od niego wziąć nie pozbawiając go kompletnie niczego?
Pamiętacie jak w dzieciństwie, w skarpecie Świętego Brodatego znaleźliście kulę wypełnioną białymi drobinkami, z jakimś domkiem, czy też inną postacią w jego centrum? Ja tak postrzegam świat. Dość pokaźniejszych rozmiarów kula, wypełniona dobrą energią. Jeśli poświęcimy tej kuli dość swojej siły i zaangażowania, pozytywne drobinki nie tylko otoczą nas, będących w samym jego epicentrum, ale i zapanują nad ogólną koegzystencją nas, z resztą mieszkańców Ziemi.
Ile kosztuje uśmiech? Ja jestem w stanie go oddać za bezcen, jednak z przykrością muszę stwierdzić, że dla niektórych jest on na tyle drogi, że oszczędzają go na specjalne okazje. A jeśli by tak 'szarpnąć się' i stać rozrzutnym wobec reszty? Czy tak dużo nas to kosztuje? Mi nie ubędzie nic, a ktoś może w tej energii pozostać szczęśliwym do końca dnia.
Stąd wzięła się moja propozycja. Daj innym coś od siebie. Nie masz pieniędzy? ok. Nie masz dóbr materialnych? ok. Kto w dzisiejszej dobie chwilówek, kredytów we frankach i zdecydowanie niskich płac względem wydatków, ma czegoś za dużo? Daj drugiej osobie uśmiech. Komplement. Dobre słowo. One nie kosztują nic, a mimo to swoją wagą są w stanie zmienić więcej, niż szóstka trafiona w totka. Pomóż starszej kobiecie przejść z zakupami przez jezdnię. (A przy odrobinie szczęścia, jeśli owa Pani jest rozrzutna, to będziesz sobie mógł darować w tym dniu trening nóg ;) ) Uśmiechnij się do przypadkowego przechodnia. Panią w spożywczym zapytaj, czy jeszcze długo do końca zmiany. Pani na poczcie, może wolno uwija się ze swoją piecząteczką, ale w momencie gdy przerwiesz jej monotonię pytając czy ma wygodne krzesło, wierz mi, że ta pieczątka do końca dnia będzie przybijana do kartki z prędkością serii wydanej z karabinu maszynowego.
W dobie zgorzknienia i przyglądania się tylko i wyłącznie czubkowi swojego nosa, zapytasz mnie pewnie: po co mam to robić? Nie odpowiem Ci na to pytanie, leniu.
Spróbuj, a dowiesz się, jaki uśmiech potrafi być wygodny. A jego rozmiarówka jest na tyle uniwersalna, że żeby dobrze w nim wyglądać nie potrzebujesz żadnej diety, ani ćwiczeń.
Pozdrawiam serdecznie,
Zamaszyście Podpisana, ja.
PS Zostało udowodnione naukowo, że minuta śmiechu potrafi spalić około 12 kalorii. Połączmy przyjemne z pożytecznym ;)
Brak komentarzy:
Publikowanie komentarza