Od
jakiegoś czasu nie wyobrażam sobie nie pójść choć 4 razy w tygodniu na siłownię. W związku z
tym, że posiadam taką pracę jaką posiadam, często na tę siłownię idę przed
pracą, więc moja wielka torba musi być
porządnie spakowana, do tego stopnia, żeby niczego mi nie zabrakło aż do końca
dnia. Niestety, ogrom motywacji, dobrego humoru i ogólnie rzecz biorąc milion
myśli na minutę, zaprzątają moją głowę do tego stopnia, że przyznam się Wam bez
bicia – jestem roztrzepana jak cholera! Co z tego? Zapytacie. A z tego to, że
postanowiłam spisać listę obowiązkowych rzeczy, które zdarzało mi się
zapominać, a których posiadanie, to totalny MUST HAVE w torbie na siłownię! 
Oczywiście pomijam oczywiste rzeczy takie jak strój sportowy, kosmetyki do mycia, kosmetyki do makijażu, szczotka do włosów. Jest to sprawa logiczna, choć może i nie dla każdego… Zdarzało mi się wyjść z domu bez stanika na zmianę, czy butów treningowych – no ale cóż! Kto nie ma w głowie, ten musi mieć w … No cóż- ten musi zaplanować w ten dzień podwójny leg day! ;) Myślę, że ta lista jest doskonała również dla osób dopiero zaczynających swoją przygodę z trenowaniem. Często ten pierwszy raz na siłowni owiany jest tajemniczą aurą niepewności i lęku. Może moja lista pomoże Wam nieco oswoić się z nowym gruntem. No to do rzeczy, przed państwem:
Oczywiście pomijam oczywiste rzeczy takie jak strój sportowy, kosmetyki do mycia, kosmetyki do makijażu, szczotka do włosów. Jest to sprawa logiczna, choć może i nie dla każdego… Zdarzało mi się wyjść z domu bez stanika na zmianę, czy butów treningowych – no ale cóż! Kto nie ma w głowie, ten musi mieć w … No cóż- ten musi zaplanować w ten dzień podwójny leg day! ;) Myślę, że ta lista jest doskonała również dla osób dopiero zaczynających swoją przygodę z trenowaniem. Często ten pierwszy raz na siłowni owiany jest tajemniczą aurą niepewności i lęku. Może moja lista pomoże Wam nieco oswoić się z nowym gruntem. No to do rzeczy, przed państwem:
Co zapakować do torby treningowej, czyli: 8 rzeczy bez których nie ruszam się na siłkę!
1. Dobre słuchawki
Ogólnie
bas musi łamać żebra. Przynajmniej dla mnie. Nic i nikt nie zmotywował mnie
bardziej, niż muzyka, której w danym momencie mam ochotę posłuchać. Oczywiście
muzyka, którą nas będzie motywować nie może być harczana nam do uszu, niczym
wyznania Dartha Vadera. Nie wiem czy wiecie, ale prędkość i głośność muzyki
wpływa na nasze tętno i pracę serca. Po co się truć wspomagaczami treningu,
skoro podobny efekt jesteś w stanie osiągnąć odpowiednią playlistą?!
2. Porządne buty
.
Jestem
zwolenniczką dobrego wyglądu za normalną cenę. Uważam, że tak jak na
spodenkach, koszulce, czy staniku, możemy spokojnie zaoszczędzić, kupując
ładne, praktyczne ale tanie, tak jeśli chodzi o buty, to nie powinno się żałować kasy. Owszem, często zdarzają się oferty w popularnych dyskontach
pół-spożywczych, w których mamy okazję trafić całkiem fajne cichobiegi w fajnej
cenie, jednak ja jestem zwolenniczką markowego buta na siłownię. Zwłaszcza, że
sprzedawcy w markowych sklepach są specjalnie szkoleni w kwestii tego jaki model jest polecany do jakich sportów – tym samym po usłyszeniu naszego krótkiego rysopisu – jak, kiedy, ile, i
na czym ćwiczymy – będą w stanie wyznaczyć nam but idealny. Mówię zdecydowane
‘nie’ butom, w których stopa tylko wygląda, ale nie oddycha. Pamiętajcie, jeśli
na treningu jest Wam wygodnie, nie szukacie wymówek do słabszego natężenia
ćwiczeń, tylko ciśniecie na pełnej. Wybierajcie takie buty, które nie będą
tworzyły efektu kuli u nogi, a będą Was niosły, niczym na skrzydłach po
zwycięstwo!
3. Ręcznik, a nawet dwa
Wiem,
wydaje się to oczywistą sprawą, przynajmniej ten jeden. Jednak wierzcie mi-
znam takich, co zapominali o jakichkolwiek. Tak, przyznaję się bez bicia, to o
mnie mowa. Fajnie, jak oprócz ręcznika, którym możecie się wytrzeć po
prysznicu, weźmiecie ze sobą mały ręczniczek, którym będziecie mogli otrzeć
swoje strudzone potem ciało.
4. Bidon
Nie wiem
jak wcześniej bez niego żyłam. ‘Po cholerę mi bidon, skoro mogę pić z
butelki?!’ – zapytacie. A powiem Wam tak – bidon kupujesz raz i nie niszczysz
środowiska. Ok, słaby argument. No ale dalej – możesz kupić idealną wielkość
bidonu kompatybilną z Twoim zapotrzebowaniem na wodę. Ja na przykład, na swoje
pierwsze treningi łaziłam z butelką 1,5 litrową. Nie wypijałam jej nigdy całej,
nie mieściła mi się do torby, denerwowało mnie noszenie jej w ręku. Kupiłam
bidon o pojemności 0,75 litra, czyli sporo mniej jak duża butelka, jednak
więcej niż mała. Spokojnie mieści mi się do torby, a ilość wody starcza na cały
trening. Mało tego, większość maszyn na siłowniach ma odpowiednie wypustki,
dostosowane idealnie szerokością do bidonu. POLECAM! Zamaszyście Podpisana.
5. Reklamówka
Poproszę
o fanfary, wyrazy zachwytu i oklaski. Przed nami ona, wdzięczna w całej swojej
okazałości. RE-kla-mówka! Rzecz o której zapomnieć jest wręcz normalnością. Rzecz,
którą choć raz użyjemy i nie będziemy się mogli rozstać. Jak już wspominałam,
moja torba stanowi totalny wszystkownik,
więc dopakowanie do niej spoconych potreningowych łachów będzie wiązało się z
zachwianą termowentylacją zapachową w torbie. Dbajcie o otaczających Was ludzi
podczas otwierania toreb. Noście reklamówki albowiem nosy przyjaciół Waszych
będą na wieki ocalone.
6. Krem nawilżający do twarzy
To
zdecydowany nieodzownik potreningowego namaszczenia. Po treningu, oprócz
totalnego splendoru, chwały i samozachwytu, warto również sięgnąć po krem
nawilżający. Ciężkie ćwiczenia produkują pot, pot mimo tego iż wytarty
ręcznikiem, a później zmyty prysznicem, niestety wysusza buzię. Krem jest
doskonałym rozwiązaniem na ten problem. Mało tego, jego chłodna temperatura
przyniesie nam ulgę i odrobinę relaksu po ostrej rzeźni.
7. Dezodorant
Błagam,
nie zapominajcie o nim. Wszyscy. Niech Wasza ciocia też nie zapomina. I wujek.
I kumpel i kumpela. Zwłaszcza po treningu. Zwłaszcza w lato. Zwłaszcza przed
zaaplikowaniem się do jakiegokolwiek środka komunikacji miejskiej. RILI.
8. Szybka-szamka
Banan,
serek wiejski, jabłko, garść orzechów. Albo odżywka białkowa. Wszystko zależy od Waszej
inwencji twórczej i zapotrzebowania, no i co najważniejsze – ochoty.
Podstawowym i niezaprzeczalnym jest fakt, że po treningu zjeść coś musicie, do
45 minut po zakończeniu ćwiczeń. Najlepiej, jeśli jest to posiłek złożony z
białka i węglowodanów. Wpływa to na odbudowę naszego glikogenu, a co za tym
idzie, za lepszą i szybszą regenerację mięśni.
To by
było na tyle. Zaznaczam oczywiście, że powyższy spis jest to tylko i wyłącznie
moja subiektywna lista, bez której ja nie mogę się obyć. Może wy będziecie
potrafili, albo może jesteście w stanie mnie czymś zaskoczyć? Czy warto
pamiętać o czymś jeszcze?
Jesteś magiczna 😊 .ig
OdpowiedzUsuńDziękuję!
Usuń